W wyroku z 2015 r. argentyńska Sędzia Elena Liberatori uznała Orangutana o imieniu Sandra za osobę niebędącą człowiekiem. Podmiot, któremu przysługuje prawo do życia i wolności. Od 5 listopada tego roku Sandra przebywa w specjalnym ośrodku na Florydzie, uwolniona z zoo w Buenos Aires. Wyrok ten wpisuje się w szerszy kontekst – starań ruchu obrońców praw zwierząt o uznanie zwierząt za podmioty a nie przedmioty prawa - pisze nasz ekspert, dr Krzysztof Kurosz, prawnik z Wydziału Prawa i Administracji UŁ.
W Stanach Zjednoczonych Ameryki aktywna na tym polu jest Organizacja Nonhuman Rights Project (NhRP). Jej prawnicy próbują przekonywać sędziów, że małpy człekokształtne i inne ssaki np. słonie przetrzymywane w cyrkach, mogą korzystać z dobrodziejstw Habeas Corpus Act (ustawy angielskiej z 1679 r. zakazującej pozbawienia wolności człowieka bez zgody sądu).
Do tej pory prawnikom reprezentującym obrońców praw zwierząt nie udawało się przekonać sędziów, że powinni traktować zwierzęta prawie jak ludzi. W 2012 w Los Angeles sędzia odmówił zastosowania Habeas Corpus Act w stosunku do słoni przetrzymywanych w cyrku.
Podobny wyrok zapadł w 2013 r. w hrabstwie Fulton w stanie Nowy Jork, na kanwie starań o uwolnienie Tommy’ego – szympansa przetrzymywanego w klatce w przyczepie kempingowej.Zwolennicy poglądu, że zwierzętom, a zwłaszcza małpom człekokształtnym, istotom wysoce inteligentnym o samoświadomości należy przyznać podmiotowość prawną, podkreślają, że zwierzęta posiadają status moralny.
Obrońcy praw zwierząt argumentują też, że społeczeństwa się zmieniają. Odchodzą do przeszłości wsteczne poglądy dopuszczające niewolnictwo czy też sankcjonujące nierówne traktowanie kobiet i mężczyzn. I podobnie ma być ze zwierzętami. Powołują się na jedno z najsłynniejszych orzeczeń dotyczących niewolnictwa – wyrok Lorda Mansfielda z 1772 r.
Nakazał on uwolnienie niewolnika, który w Anglii zbiegł swojemu amerykańskiemu właścicielowi. Lord Mansfield powołał się właśnie na Habeas Corrpus Act. Nie zanegował dopuszczalności niewolnictwa. W pewnym sensie przewrotnie stwierdził, że ”niewolnictwo samo w sobie jest tak odrażające, że nie znajduje oparcia ani w prawie natury, ani w common law” i dlatego może być wprowadzone jedynie przez prawo pozytywne (J. Zajadło, Sędziowie i niewolnicy, Gdańsk 2017, s. 50). W Anglii zaś nie obowiązywały przepisy stanu Wirginia, dopuszczające niewolnictwo.
Moim zdaniem najciekawsze w komentowanej sprawie dotyczącej orangutana - Sandry, jest to, że jego podstawa - prawo argentyńskie, jest podobne w swych niektórych rozwiązaniach do prawa polskiego.
Sędzia Elena Liberatori, zbudowała taką samą argumentację, jaka mogłaby być przedstawiona w prawie polskim. Istnieją przepisy, które wprost nazywają zwierzęta istotami żywymi (art. 1 ust. 1 polskiej ustawy o ochronie zwierząt: Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolnado odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę).
Nadto prawo polskie i argentyńskie przyznaje osobowość prawną tworom w pewnym sensie fikcyjnym – osobom prawnym. Istnieją też podmioty pozbawione osobowości prawnej ale posiadające jej atrybuty (wspólnoty mieszkaniowe).Czy to jednak oznacza, że przyszłością prawa jest uznawanie zwierząt za podmioty prawa? Moim zdaniem nie. Analogie między walką z niewolnictwem czy dyskryminacją kobiet są zawodne.
Każdy własnym rozumem rozeznać może, że wszyscy ludzie należą do tego samego gatunku. Prawne podziały ludzi są sztuczne. Dla ludzi charakterystyczna jest refleksja filozoficzna nad własnym bytem i pozycją prawną.
Dla każdego człowieka ważne jest to, jak traktuje go prawo. W przypadku zwierząt jest inaczej. Nawet najbardziej podobne nam istoty –małpy człekokształtne – nie żyją w naszej siatce pojęć. Dla nich nie jest ważna kwestia podmiotowości prawnej, lecz to co z niej wynika – poszanowanie pewnych interesów. Dla orangutana nie jest istotne prawo do życia lecz życie, nie prawo do wolności lecz wolność.
Ochronę interesów zwierząt można osiągać metodami klasycznymi – bez przyznawania im podmiotowości prawnej. To samo zrobił zresztą Lord Mansfield. Uwolnił Jamesa Somerseta, nie zmieniając istniejącego prawa.
Kto wie jednak jaka będzie przyszłość prawa. Jedno jest pewne. Wyrok nie doprowadził do uwolnienia Sandry. Jedynie do zmiany miejsca jej pobytu na bardziej znośne. Czy zatem rzeczywiście wyrok wnosi coś nowego?
Do tej pory prawnikom reprezentującym obrońców praw zwierząt nie udawało się przekonać sędziów, że powinni traktować zwierzęta prawie jak ludzi. W 2012 w Los Angeles sędzia odmówił zastosowania Habeas Corpus Act w stosunku do słoni przetrzymywanych w cyrku.
Podobny wyrok zapadł w 2013 r. w hrabstwie Fulton w stanie Nowy Jork, na kanwie starań o uwolnienie Tommy’ego – szympansa przetrzymywanego w klatce w przyczepie kempingowej.Zwolennicy poglądu, że zwierzętom, a zwłaszcza małpom człekokształtnym, istotom wysoce inteligentnym o samoświadomości należy przyznać podmiotowość prawną, podkreślają, że zwierzęta posiadają status moralny.
Obrońcy praw zwierząt argumentują też, że społeczeństwa się zmieniają. Odchodzą do przeszłości wsteczne poglądy dopuszczające niewolnictwo czy też sankcjonujące nierówne traktowanie kobiet i mężczyzn. I podobnie ma być ze zwierzętami. Powołują się na jedno z najsłynniejszych orzeczeń dotyczących niewolnictwa – wyrok Lorda Mansfielda z 1772 r.
Nakazał on uwolnienie niewolnika, który w Anglii zbiegł swojemu amerykańskiemu właścicielowi. Lord Mansfield powołał się właśnie na Habeas Corrpus Act. Nie zanegował dopuszczalności niewolnictwa. W pewnym sensie przewrotnie stwierdził, że ”niewolnictwo samo w sobie jest tak odrażające, że nie znajduje oparcia ani w prawie natury, ani w common law” i dlatego może być wprowadzone jedynie przez prawo pozytywne (J. Zajadło, Sędziowie i niewolnicy, Gdańsk 2017, s. 50). W Anglii zaś nie obowiązywały przepisy stanu Wirginia, dopuszczające niewolnictwo.
Moim zdaniem najciekawsze w komentowanej sprawie dotyczącej orangutana - Sandry, jest to, że jego podstawa - prawo argentyńskie, jest podobne w swych niektórych rozwiązaniach do prawa polskiego.
Sędzia Elena Liberatori, zbudowała taką samą argumentację, jaka mogłaby być przedstawiona w prawie polskim. Istnieją przepisy, które wprost nazywają zwierzęta istotami żywymi (art. 1 ust. 1 polskiej ustawy o ochronie zwierząt: Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolnado odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę).
Nadto prawo polskie i argentyńskie przyznaje osobowość prawną tworom w pewnym sensie fikcyjnym – osobom prawnym. Istnieją też podmioty pozbawione osobowości prawnej ale posiadające jej atrybuty (wspólnoty mieszkaniowe).Czy to jednak oznacza, że przyszłością prawa jest uznawanie zwierząt za podmioty prawa? Moim zdaniem nie. Analogie między walką z niewolnictwem czy dyskryminacją kobiet są zawodne.
Każdy własnym rozumem rozeznać może, że wszyscy ludzie należą do tego samego gatunku. Prawne podziały ludzi są sztuczne. Dla ludzi charakterystyczna jest refleksja filozoficzna nad własnym bytem i pozycją prawną.
Dla każdego człowieka ważne jest to, jak traktuje go prawo. W przypadku zwierząt jest inaczej. Nawet najbardziej podobne nam istoty –małpy człekokształtne – nie żyją w naszej siatce pojęć. Dla nich nie jest ważna kwestia podmiotowości prawnej, lecz to co z niej wynika – poszanowanie pewnych interesów. Dla orangutana nie jest istotne prawo do życia lecz życie, nie prawo do wolności lecz wolność.
Ochronę interesów zwierząt można osiągać metodami klasycznymi – bez przyznawania im podmiotowości prawnej. To samo zrobił zresztą Lord Mansfield. Uwolnił Jamesa Somerseta, nie zmieniając istniejącego prawa.
Kto wie jednak jaka będzie przyszłość prawa. Jedno jest pewne. Wyrok nie doprowadził do uwolnienia Sandry. Jedynie do zmiany miejsca jej pobytu na bardziej znośne. Czy zatem rzeczywiście wyrok wnosi coś nowego?